Kupując komputer, tablet czy telefon otrzymujemy bezpośrednio do rąk produkt, za który zapłaciliśmy. Najczęściej tego typu transakcja odbywa się bez zbędnych formalności i jedynym dokumentem, który pojawia się przy dokonywaniu tego typu czynności jest faktura. Niestety, ale jak wynika z mojego doświadczenia zawodowego – w podobny sposób postępujemy dokonując zakupu np. projektów graficznych logo, podkładów muzycznych do filmów marketingowych (chociaż tutaj raczej będziemy mówić głównie o prawach pokrewnych, a nie o prawach autorskich), czy nawet filmów reklamowych kręconych z drona, które obecnie są niezwykle popularne (w tym wypadku zwyczaj zawierania umów rzeczywiście występuje, ale często tego typu umowa nie zawiera postanowień o przeniesieniu praw autorskich, albo zawiera – przy czym postanowienia te sformułowane są w sposób błędny, co częściej uderza w nabywcę, aniżeli w zbywcę).
Pewnie teraz Drogi Czytelniku stwierdzisz, że „Zapłaciłem za produkt, to należy on do mnie! Prawda?” – No właśnie nie do końca – zapomnijmy na chwilę o prawach autorskich (ewentualnie prawach pokrewnych) i pomyślmy o nabywaniu nieruchomości. Znaleźliśmy dla siebie wymarzony dom (bądź siedzibę), cena atrakcyjna iiiii… zamiast iść do notariusza, to zawieramy umowę pisemną, a następnie, aby przypieczętować ten moment – w sposób wręcz uroczysty przekazujemy sobie klucze i myślimy sobie: „Zapłaciłem, to należy do mnie!”. Dysponując minimalną świadomością prawną zdajesz sobie sprawę, że kupując nieruchomość za pośrednictwem zwykłej formy pisemnej umowy w rzeczywistości niczego nie nabywamy i niezależnie od tego kto co komu obiecał – taka czynność jest od początku nieważna a nasz sprzedający pewnie już przebywa daleko poza granicami Polski z otrzymanymi od nas pieniędzmi. Podobnie jest z prawami autorskimi – jeżeli nie zawrzemy postanowień o przeniesieniu praw autorskich w umowie zawartej w formie pisemnej (która to forma pisemna nie jest tak oczywista, o czym dalej!), to tych praw nie nabywamy!
„No dobra, czy na prawdę do szczęścia potrzebuję praw autorskich np. do logo, które zostało dla mnie wykonane?” Odpowiedź może być tylko jedna: „Jeszcze jak!” – a brak praw autorskich może wygenerować cały szereg negatywnych konsekwencji, które na dłuższą metę mogą spowodować szkody kilkukrotnie przekraczające cenę wykonania danego utworu:
1) po pierwsze – bez przeniesienia praw autorskich co do zasady korzystamy z danego logo w sposób nieuprawniony (można się ewentualnie bronić, że uzyskaliśmy licencję, ale nie jest to droga tak oczywista). Wyobraźmy sobie, że prowadzimy restaurację i za 10 lat jest to jeden z najbardziej znanych lokali w Polsce. W takiej sytuacji możemy się spodziewać, że autor, który jeszcze jako student wykonał dla nas logo zwróci się z żądaniem abyśmy: albo zaprzestali korzystać z jego projektu (ponieważ to on jako autor dysponuje prawami autorskimi, które nie zostały na nas przeniesione) albo abyśmy te prawa autorskie od niego nabyli (biorąc pod uwagę, że nasza marka jest wielokrotnie więcej warta niż jak rozkręcaliśmy działalność, to należy się spodziewać, że cena za prawa autorskie będzie wielokrotnie wyższa, aniżeli cena, którą pierwotnie zapłaciliśmy za stworzenie loga;
2) po drugie – zważywszy, że korzystaliśmy z logo w sposób nieuprawniony, to nie można wykluczyć, że autor, któremu powiedzieliśmy kilka gorzkich słów po tym jak się do nas zwrócił o „ponowną zapłatę” za logo – będzie żądać od nas odszkodowania za okres, kiedy korzystaliśmy z logo bez praw autorskich – w praktyce takie odszkodowanie może wynieść nawet dwukrotność licencji, za którą normalnie byśmy zapłacili (wartość tą w praktyce wycenia biegły);
3) po trzecie – dane logo możemy zarejestrować jako znak towarowy, zaś autor, który „poszedł z nami na wojnę” może wnieść sprawę o unieważnienie znaku towarowego wskazując, że narusza on jego prawa – nie dość że utracimy nasz znak towarowy, to będziemy musieli ponieść koszta związane z procedurą dotyczącą unieważnienia znaku towarowego;
4) po czwarte – nie posiadamy tzw. legitymacji, aby ścigać inne podmioty, które ewentualnie naruszałyby nasze prawa autorskie – przy logo możemy się zawsze bronić przepisami dotyczącymi zwalczania nieuczciwej konkurencji, ale wyobraźmy sobie, że zapłaciliśmy kilka tysięcy za skomponowanie podkładu muzycznego do naszych materiałów reklamowych, a następnie kolejne przedsiębiorstwa zaczynają z niego korzystać – bez praw autorskich praktycznie nic nie będziemy w stanie z tym zrobić;
5) po piąte – z czasem będziemy chcieli umożliwiać korzystanie innym podmiotom z naszych materiałów np. umożliwić korzystanie z logo w ramach franszczyzy – udzielając licencji często gwarantujemy, że „przysługuje nam całość praw autorskich” do np. logo. Wyobraźmy sobie sytuację, że udzieliliśmy licencji pięciu, dziesięciu innym podmiotom, które następnie również zostały pozwane przez autora, z którym toczymy spór co do praw autorskich – w przypadku poniesienia przez nich kosztów (sądowych, czy zasądzonych od nich odszkodowań) – będziemy musieli im je zwrócić, co w najgorszym przypadku może doprowadzić nasze przedsiębiorstwo do upadku.
**
No dobrze, ale jak w takim wypadku skutecznie przenieść autorskie prawa majątkowe? Czy mogę kliknąć „kup” na stronie grafika? Czy mogę posłużyć się podpisem ePUAP? Na wszystko postaram się odpowiedzieć poniżej.
Co do zasady – dla skuteczności przeniesienia praw autorskich wymagana jest forma pisemna, która wbrew pozorom nastręcza trochę problemów przy prowadzeniu codziennej działalności gospodarczej, ponieważ wielokrotnie mamy do czynienia z sytuacją, że znaleziony przez nas grafik (czy też inny wykonawca) ma siedzibę w innym mieście – co wtedy? Jechać przez pół Polski, aby złożyć podpis na umowie? Nie mogę tego załatwić przez e-mail? W takim wypadku najprostszym rozwiązaniem jest zawarcie umowy poprzez wysłanie dwóch podpisanych egzemplarzy umowy naszemu wykonawcy, który zobowiązany byłby do odesłania jednego egzemplarza z własnym podpisem. Inne rozwiązanie, to posłużenie się kwalifikowanym podpisem elektronicznym (przy czym ePUAP to nie jest kwalifikowany podpis elektroniczny – jest to podpis, który możemy wykorzystywać jedynie w zakresie wertykalnym, tj. między nami a organami administracji publicznej, ale nie z innymi kontrahentami – to bardzo ważne!). Ponadto nie każdy podpis, to kwalifikowany podpis elektroniczny – aby sprawdzić, czy zakupiony (bądź planowany do zakupu) podpis jest traktowany jako kwalifikowany podpis elektroniczny najlepiej odwiedzić stronę: https://www.nccert.pl/uslugi.htm Jeżeli zaś otrzymujemy podpisany w ten sposób dokument, to weryfikacji podpisu najlepiej dokonać za pośrednictwem programu Adobe Reader i sprawdzić, czy jest „zielony ptaszek” przy podpisie z informacją, ze jest on zgodny z rozporządzeniem unijnym.
Podsumowując – wyłącznie umowa, która została podpisana w sposób „tradycyjny” lub z wykorzystaniem kwalifikowanych podpisów elektronicznych sprawia, że ewentualne przeniesienie praw autorskich jest ważne.
**
Ostatnia kwestia, jaką należy wyjaśnić są elementy, które powinny się znaleźć w umowie abyśmy w sposób skuteczny przenieśli prawa autorskie. Przy czym zaznaczam, że nie będę tutaj poruszać aspektów pobocznych, które warto uregulować w tego typu umowie (jak np. moment przeniesienia praw autorskich), ale na postanowieniach umownych bezpośrednio wpływających na ważność zawieranej umowy.
Najprostsze postanowienie jakie powinniśmy dodać do umowy (w przypadku utworów innych niż program komputerowy) powinno brzmieć w sposób następujący:
„Sprzedający w zamian za wynagrodzenie opisane w pkt. X Umowy przenosi na Kupującego autorskie prawa majątkowe do utworu określonego w pkt. Y, na wszystkich polach eksploatacji znanych w chwili zawarcia Umowy, w szczególności:
1) w zakresie utrwalania i zwielokrotniania – wytwarzanie dowolną techniką egzemplarzy utworu, w tym techniką drukarską, reprograficzną, zapisu magnetycznego oraz techniką cyfrową;
2) w zakresie obrotu oryginałem albo egzemplarzami, na których utwór utrwalono – wprowadzenie do obrotu, użyczenie lub najem oryginału albo egzemplarzy,
3) w zakresie rozpowszechniania w sposób inny niż obrót oryginałem albo egzemplarzami, na których utwór utrwalono – publiczne wykonanie, wystawienie, wyświetlenie, odtworzenie oraz nadawanie i reemitowanie, a także publiczne udostępnianie utworu w taki sposób, aby każdy mógł mieć do niego dostęp w miejscu i czasie przez siebie wybranym.”
Teraz zaś przejdę do omówienia poszczególnych istotnych elementów tej konkretnej klauzuli – zaczynając od kwestii najbardziej istotnej, tj. pól eksploatacji. Pola eksploatacji w bardzo dużym uproszczeniu mają za zadanie określić w jakim zakresie przenosimy prawa autorskie (kupując prawa autorskie możemy zakupić je w zakresie pozwalającym wyłącznie na np. wystawienie danego obrazu publiczności w muzeum, lub np. wyłącznie powielanie danego obrazu bez wystawiania go szerszej publiczności). Zaproponowane powyżej rozwiązanie co do zasady w sposób wyczerpujący pozwala przenieść prawa autorskie w całości do danego utworu.
Drugim elementem, który choć nie wpływa na ważność, to na pewno ze strony przedsiębiorcy kupującego prawa autorskie zdecydowałbym się na zawarcie, to sformułowanie: „w zamian za wynagrodzenie opisane w pkt. X”, ponieważ zgodnie przepisami zawartymi w ustawie o Prawie autorskim i prawach pokrewnych – „jeżeli z umowy nie wynika, że przeniesienie autorskich praw majątkowych lub udzielenie licencji nastąpiło nieodpłatnie, twórcy przysługuje prawo do wynagrodzenia.” – czyli brak jasnego postanowienia w tym zakresie rodzi ryzyko, że poza ceną, którą zapłaciliśmy za wykonanie danego logo (czy tez innego utworu), to autor będzie mieć prawo żądać od nas osobnego wynagrodzenia już poza samą umową.
Kolejnymi aspektami, które możemy uregulować w umowie to np. moment przeniesienia praw autorskich, kwestia uregulowania praw zależnych (czyli praw pozwalających na tworzenie utworów pochodnych takich jak np. tłumaczenia), czy udzielenie zgody na wprowadzanie zmian do otrzymanego przez nas produktu objętego prawami autorskimi – ale te wszystkie klauzule, to już temat na inny wpis.
**
Czytelniku, jak sam widzisz – zakup czegokolwiek, co jest objęte prawami autorskimi (chociażby kosztowało kilkaset złotych) wymaga od nas trochę większego formalizmu niż zakup laptopa za kilkanaście tysięcy złotych, ale całość opisanej powyżej problematyki sprowadza się nie tyle do nakładów, które musimy ponieść, co do zwykłej świadomości prawnej związanej z czynnościami jakie należy przedsięwziąć aby skutecznie nabyć to co pragniemy.